Pierwszego września 1939 roku, porucznik Ilona Jeziorna wtedy 16-letnia panna nie wiedziała, że wojna na zawsze zmieni jej życie, że potrwa tak długo. - Nikt nie miał pojęcia, że to będzie tak krwawa wojna, że stracimy rodziny i dorobek życia kilku pokoleń – mówi.
Ilona Jeziorna do wojska zgłosiła się na ochotnika w 1944 roku. Pracowała w szpitalu polowym. - Byłam sanitariuszką – mówi. - Szpital przemieszczał się za frontem. Ludzie, często młodsi ode mnie umierali mi na rękach. Nie wszystkim można było pomóc, warunki straszne. Brakowało lekarstw, opatrunków, wody.
Każdego roku, pod pomnikiem II Armii Wojska Polskiego w Bolesławcu spotykają się kombatanci, młodzież z bolesławieckich szkół, harcerze i żołnierze 23. Śląskiej Brygady stacjonującej w Bolesławcu. Elżbieta Kotowicz, nosi harcerski mundur, twierdzi, że rocznicy i ludziach trzeba pamiętać. - Mam wiele szacunku dla tych ludzi – mówi. - Nie mamy prawa o nich zapominać, tak jak i o rocznicy wybuchu wojny. To nasza historia. Sądzę, że i dziś, gdyby zaszła potrzeba, wielu młodych poszłoby walczyć.
Podczas II wojny światowej zginęło sześć milionów Polaków. Wielu zniszczeń – nie udało się odbudować do dziś. Polacy – jako jedyny naród na świecie – walczyli od pierwszego do ostatniego dnia wojny, na frontach całego świata. - Kiedyś mój mały synek zapytał mnie o to ilu Niemców zabiłam – wspomina Ilona Jeziorna. - Powiedziała, że żadnego, że moim zadaniem było ratować ludzi. Wtedy on mi na to: a co z ciebie za żołnierz, mamusiu.
Polacy walczą nadal. I choć oficjalnie nazywa się to obecnością na misjach pokojowych – Polacy giną na obcej ziemi. Żołnierze ze Świętoszowa służyli w Kosowie, Afganistanie, Iraku, Czadzie. W połowie sierpnia ubiegłego roku w Afganistanie poległ 28-letni Łukasz Kurowski, dowódca plutonu czołgów 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie.
Teraz, do misji na Wzgórzach Golan w Syrii szykują się żołnierze 23. Śląskiej Brygady Artylerii z Bolesławca. Za wolność naszą i waszą.