Najwięcej wśród nich fryzjerów, mechaników, murarzy i cukierników. Teraz czeka ich prawdziwa szkoła życia. Muszą znaleźć pracę. Po trzech latach nauki i praktyk, Piotr Pilarski odebrał czeladniczy dyplom w zawodzie mechanik pojazdów samochodowych. Dyplom z wyróżnieniem. - Chciałbym się dalej uczyć, skończyć technikum, poważnie myślę o założeniu własnej firmy – mówi Piotr Pilarski. - Mam dobry zawód i mogę się rozwijać.
Zanim czeladnik zda egzaminy i dostanie dyplom, musi pracować w zakładzie u rzemieślnika zrzeszonego w cechu. Przemysław Godek, właściciel salonu fryzjerskiego, chętnie przyjmuje uczniów. - Mam teraz troje uczniów – mówi fryzjer. - Chciałbym przyjąć więcej, ale nie ma to sensu, bo wtedy nie mógłbym poświęcić uczniom tyle czasu ile jest to potrzebne, aby z mojego salonu wyszedł dobrze wyszkolony czeladnik.
Drogi do wyboru są dwie – młody czeladnik może poszukać pracy u innego rzemieślnika, albo założyć własną firmę. Jacek Nesler, komendant Ochotniczego Hufca Pracy w Bolesławcu jest dumny ze swoich podopiecznych. - Na dziewiętnastu wyróżnionych czeladników, aż sześcioro to moi uczniowie – cieszy się komendant. - Dostali dyplomy honorowane w całej Unii Europejskiej. Mają zawody i szansę na dobre, dostatnie życie.
Dyplomy czeladnicze odebrało 98 absolwentów szkół zawodowych. Wcześniej zdali egzaminy w bolesławieckim Cechu Rzemiosł Różnych. Niektórym poszło wyjątkowo dobrze. - Z całej tej grupy, aż dziewiętnaście osób odebrało dyplomy z wyróżnieniem, z ocenami celującymi – mówi Marzena Kruk, starsza Cechu Rzemiosł Różnych w Bolesławcu.
Zygmunt Rzucidło, wiceprezes Dolnośląskiej Izby Gospodarczej daje młodym czeladnikom duże szanse na znalezienie dobrej pracy. - Nigdy nie jest tak, że sto procent czeladników natychmiast znajduje pracę – mówi Zygmunt Rzucidło. - Zachęcam wszystkich młodych do nauki. Nikt przecież nie powiedział, że rzemieślnik musi skończyć edukację na szkole zasadniczej. Nie ma przeszkód, aby rzemieślnik miał wyższe wykształcenie. Wszystko zależy od chęci.