Bader, PKS, MZK, Gersesheimer, Hoerbiger – cierpią na brak rąk do pracy, chociaż stopa bezrobocia w powiecie sięga 11,3 procent.
Stały etat w dobrej firmie, szybki awans i przyzwoite zarobki. Tego oczekuje od pracodawcy przyszły inżynier, który właśnie kończy studia. - Przeglądam oferty i widzę tylko jedną firmę, która szuka inżynierów – mówi Rafał Kubik. - Kończę naukę na politechnice i rozglądam się za pracą. Zarobek, który by mnie satysfakcjonowała na początku, to dwa tysiące złotych na rękę.
Pół tysiąca ludzi stanęło w kolejkach do stoisk zakładów pracy. Jedni szukali etatów, inni lepiej płatnego zajęcia i awansu. - Zakłady szukają pracowników wykwalifikowanych, z wyższym wykształceniem, ale i niewykwalifikowanych, których chcą szkolić – mówi Ewa Hryciów, dyrektor PUP w Bolesławcu, organizator targów. - Coraz częściej liczą się same chęci do pracy, uczciwość, punktualność.
Najdłuższa kolejka ustawiła się do stoiska firmy Hoerbiger, która buduje fabrykę przy ulicy Modłowej w Bolesławcu. - Skończyłam studia ekonomiczne i szukam pracy w administracji – mówi Ewelina Kowalska. - Kilka rozmów już za mną, zobaczymy co z nich wyniknie.
Przedsiębiorstwa szukają dobrych pracowników. W wielu zakładach brakuje rąk do pracy, ale i firmy nie kuszą zarobkami. Na początek – najniższa krajowa. - Szukam pracy umysłowej, zgodnej z moim wykształceniem, jestem po kilku rozmowach i na razie lipa – śmieje się Paweł Mizerski, absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego.
Nie tylko prywatne firmy mają problemy ze znalezieniem pracowników. Również uchodzące za solidnych pracodawców państwowe przedsiębiorstwa mają kadrowe problemy. Bolesławiecki PKS i MZK rozpaczliwie szukają kierowców.
W urzędzie pracy w Bolesławcu zarejestrowanych jest 3177 osób szukających zatrudnienia, a stopa bezrobocia nieco przekracza 11 procent. Ci, którzy przyszli na targi naprawdę szukają pracy, ale też mają wymagania. Za najniższą krajowa pensję już niewielu ludziom opłaca się rano wstawać. Następne targi pracy na wiosnę.