- Jak doszło do tego, że bolesławieckie Towarzystwo Przyjaciół Dzieci zajmuje się wydawaniem żywności unijnej?
- Jadwiga Bobek: Była wiosna 2004 roku. Pewnego dnia do biura naszej organizacji zadzwoniła Agnieszka Krasoń, prezes Banku Żywności we Wrocławiu z pytaniem, czy w ramach unijnej pomocy nie chcielibyśmy zajmować się dystrybucją żywności dla najuboższych rodzin z terenu naszego miasta. Członkowie prezydium podjęli decyzję. Tak – bo ubogie rodziny to przede wszystkim biedne dzieci. Wiąże się to w oczywisty sposób z naszą działalnością statutową.
- Jak zdecydowano o tym, kto i gdzie będzie wydawał żywność?
- Rozmowy i konsultacje z Prezydentem Miasta, burmistrzem, wójtami gmin i wicestarostą Cezarym Przybylskim (wtedy prezesem Oddziału Powiatowego TPD) doprowadziły do stworzenia specjalnego systemu. Postanowiliśmy, że żywność będzie wydawana nie przez gminy, ale na bazie centralnego magazynu usytuowanego w Bolesławcu. Kierowanie magazynem w całości przejął nasz oddział. W pierwszej fazie magazyn i biuro znajdowały się w różnych miejscach.
- Żywność z Wrocławia dowoziliście we własnym zakresie?
- Tak. Było to możliwe dzięki pomocy osoby, która zorganizowała transport. Logistyka przywozu i przekazywania darów ludziom była dla nas nowym doświadczeniem.
- Jak rozdzielano żywność?
- Najpierw żywność odbierali kierownicy ośrodków pomocy społecznej dla swoich podopiecznych, ale zrodził się duży problem z dystrybucją żywności na terenie gmin i zaczęliśmy wydawać w biurze TPD dla ludności z całego powiatu za wyjątkiem gminy Gromadka, która do chwili obecnej sama pobiera od nas żywność i wydaje ją na terenie swoich szkół. W tym czasie, był to rok 2005, złożyliśmy wnioski do wszystkich gmin z prośbą o dotacje na naszą działalność. Chodziło o pieniądze na remont pomieszczenia w budynku przychodni przy ulicy Zwycięstwa. Były to piwnice w bardzo złym stanie.
- Jak udało się przeprowadzić remont?
- Podopieczni PCK– mieszkańcy schroniska dla bezdomnych to w większości pracownicy budowlani. To właśnie oni pracowali przy remoncie. Szczególnie zależało nam na szybkim wybudowaniu chłodni ze względu na obiecany asortyment, jakim były serki. W tym czasie wielu prywatnych przyjaciół służyło pomocą. Chłodnia już była odebrana, serki przywieziono, a my dalej wydawaliśmy żywność w biurze przy ulicy Chrobrego, gdyż nie były jeszcze gotowe schody do wyjścia ewakuacyjnego. Zdarzało się, że nawet kilkakrotnie podczas jednego dnia znajomi dowozili nam z magazynu ser i mleko UHT.
- Od kiedy żywność wydawana była już w magazynie?
- Dokładnie od 28 listopada 2005 roku, czyli sześć miesięcy po rozpoczęciu remontu. Od trzech lat jesteśmy systematycznie wspierani finansowo przez gminy powiatu. Zaczynaliśmy wydawać żywność w 2004 roku dla 2500 osób. Teraz żywność otrzymuje 8000 osób. Przy rozładunku jednego tira pracuje od 12 do 15 osób. Każdy z nich musi „przerzucić” jednorazowo od 15 do 20 ton żywności.
- Jak wygląda w praktyce wydawanie tak dużej ilości żywności?
- Jednorazowo przy wydawaniu pracuje 7 ludzi, pomagają wolontariusze czyli nasi działacze, rodzice dzieci niepełnosprawnych, emeryci, przyjaciele, sami obdarowani oraz stażyści z Urzędu Pracy. Bardzo pomocny okazał się dla nas także program komputerowy opracowany przez byłego stażystę, informatyka – Przemysława Tarczyńskiego. Możemy zaplanować teraz, ile żywności będziemy wydawać w zależności od stanu ilościowego rodziny. Bez komputera, mając do rozdzielenia jednorazowo około 45 ton żywności dla 3200 rodzin, zajmowało nam to około tygodnia. Teraz wystarczy godzina i gotowe.
- Jak długo wydajecie żywność?
- W tym roku mija 4 lata od rozpoczęcia wydawania żywności. Jesteśmy jedyną organizacją w województwie wydającą żywność bezpośrednio tak dużej liczbie osób. Żeby zmniejszyć koszty transportu i żeby nie ściągać ludzi co miesiąc, ponieważ dla ludzi ubogich koszty dojazdu są duże, maksymalnie kumulujemy wydawanie żywności.
- A jak przedstawia się sprawa żywności w bieżącym roku ?
- Już w marcu wydaliśmy pierwszą partię żywności tj. 42 135 kg.
- Dziękuję za rozmowę.