W niedzielę, 7 czerwca, odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego. Przez 14 godzin lokale wyborcze czekały na bolesławian chcących zdecydować o tym, kto będzie ich reprezentować w Brukseli. W całym województwie dolnośląskim wybory rozpoczęły się zgodnie z planem, czyli o godzinie 8.00, kiedy to otwarte zostały lokale wyborcze. Jak mówią jednak członkowie komisji wyborczych, zainteresowanie wyborami nie jest duże. Największy ruch w lokalu przy Dolnych Młynach odnotowano około godziny 13.00 i 18.00.
- Zawsze przychodzę głosować w wyborach, ponieważ jest to mój obywatelski obowiązek – mówi Anna Kamińska. – Tak długo Polska walczyła o prawo do demokracji a teraz z tego prawa nie korzysta. Co więcej, ci którzy nie biorą udziału w wyborach, najczęściej mają później najwięcej do powiedzenia. Jednak wtedy, kiedy można było się wypowiedzieć, nie zrobili tego.
Zaledwie kilkanaście dni temu Piotr Borys apelował w Bolesławcu o to, by mieszkańcy miasta zdecydowali się odwiedzić lokale wyborcze.
- Najważniejsza jest frekwencja. To, byśmy pokazali, że chcemy mieć wpływ na naszą pozycję w Brukseli – opowiadał Piotr Borys. – Tylko w ten sposób będziemy się liczyć w Europie.
Apel ten nie poruszył jednak sumień wyborców. Polacy jednak coraz częściej nie korzystają z praw, które mają. Bolesławianie, którzy nie poszli w niedzielę do urn mówią, że ich głos i tak nie zmieni nic na lepsze.
- Kiedyś wierzyliśmy w to, że nasz głos może mieć wpływ na to, jak wyglądać będzie nasze życie. Dziś osobiście w to nie wierzę i dlatego zamiast na wybory wolę pójść na spacer z rodziną – wyjaśnia Piotr Borkowski.
W naszym mieście frekwencja wyniosła prawie 19,5%. Podobnie jak w skali całego kraju, także w Bolesławcu najwięcej głosów otrzymała Platforma Obywatelska – 47,56%, która wyprzedziła Prawo i Sprawiedliwość z 23,62% głosów. SLD-UP miała ponad 15% poparcie, a PSL – ponad 5%. W całym powiecie z ponad 71 tysięcy osób uprawnionych do głosowania, tylko ponad 13 tysięcy wzięło udział w wyborach.
Według cząstkowych danych Państwowej Komisji Wyborczej wynika, że ponad 40% poparcia otrzymała Platforma Obywatelska. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość poparło ponad 25% wyborców.
- Wybory przebiegły spokojnie, nie odnotowano poważniejszych incydentów – ocenił szef PKW, Ferdynand Rymarz.
Ci, którzy wygrają w tegorocznych wyborach, przez najbliższe 5 lat będą nas reprezentować w Brukseli. Oprócz prestiżu europosłowie otrzymają także niemałe pieniądze, ponieważ dzienna dieta wynosi blisko 290 euro. Statystycznie europarlamentarzysta obraduje średnio 16 razy w miesiącu, za co dostaje w sumie ponad 4,6 tysięcy euro miesięcznie. Do tego musimy doliczyć ponad 9 tysięcy złotych diety z kancelarii polskiego. Oprócz diety i ryczałtów za podróże służbowe, europoseł może liczyć jeszcze na 17 tysięcy euro miesięcznie ekstra na zabezpieczenie pensji dla pracowników swoich poselskich biur za granicą i dodatkowe 4 tysiące euro na utrzymanie takich biur w rodzimym kraju. Wszystko to daje w sumie około 130 tysięcy złotych miesięcznie. Gra idzie więc o dużą stawkę.