Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Historia naszej wolności

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
- Najgorsze było to, że moja żona musiała mówić naszym dzieciom, żeby wyparły się mojej przeszłości – wspomina Stefan Tarnowski. – Za ujawnienie groziła śmierć – dodaje. Stefan Tarnowski urodził się wtedy, gdy Polski nie było na mapie świata. Niepodległość przyszła dopiero rok później – 11 listopada 1918 roku. – Tak naprawdę, to niewiele się nią nacieszyłem – wspomina.

W okresie międzywojennym Święto Niepodległości obchodzono oczywiście co roku i z dużymi fajerwerkami. Wszystko skończyło się w 1939 roku. Najpierw uczczenia święta zakazali hitlerowcy, a potem komuniści. Nie udało się jednak tej daty kompletnie wymazać z pamięci ludzi takich jak Stefan Tarnowski. W czasie okupacji starał się mimo wszystko 11 listopada świętować. Nie mógł tego robić jawnie, ale zawsze organizował coś, co pozwalało uczcić ten dzień.

- Na szczęście nigdy mnie wtedy nie złapali, groziło to rozstrzelaniem - wspomina. – Wcale nie było łatwiej po wojnie. W czasach komunizmu manifestacje patriotyczne organizowane z okazji Święta Niepodległości były brutalnie tłumione przez ZOMO.

Od wybuchu II Wojny Światowej Stefan Tarnowski miał problem z każdą oficjalną władzą –nie lubił jej i starał się ze wszystkich sił zwalczać – to samo chciała władza z nim zrobić.

- Do wojska wstąpiłem w 1938 roku. Kiedy wybuchła wojna zostałem skierowany w rejon Karpat – wspomina. – Wojna to było piekło. Później, kiedy samoloty niemieckie bombardowały Lwów, zostało nas tylko pięćdziesięciu.

W 1941 Stefan Tarnowski dowiedział się, że w Polsce działa podziemie. Wiosną przekroczył więc granicę. Był jednym z założycieli Polskiej Walki Zbrojnej. Święto Niepodległości obchodził wtedy już bez fajerwerków, najczęściej w lesie, wśród polskich żołnierzy.

Wojna się w końcu skończyła, niestety dla Stefana Tarnowskiego nie oznaczało to odzyskania prawdziwej wolności. Jednym z wyznaczników był właśnie 11 listopada – komuniści zamienili datę na 22 lipca, lata niepodległości licząc od 1944 roku. Tak jakby prze II Wojną Światową Polska nie była niepodległa.

Od 1945 roku życie pana Stefana zaczęło biec coraz bardziej „na odwrót”. Znów musiał się ukrywać, znów musiał bać się o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny, a biało-czerwoną opaskę z napisem AK musiał głęboko schować.

- Wtedy pomogli znajomi - wspomina. - W Bolesławcu mieszkam od 1946 roku. Kiedy założyłem rodzinę, wciąż nie mogłem się ujawnić. Moja córka często wspomina, jak matka powtarzała jej i reszcie rodzeństwa, by nigdy nie mówili nikomu o tym, kim jest ich ojciec.

Przeszłość cały czas jednak żyła w jego pamięci. Nie mógł o niej głośno mówić, nawet w obecności swoich dawnych towarzyszy walki.

- Niektórzy moi dawni koledzy zapominali o tym, w co kiedyś wierzyli - opowiada. - Ja ciągle powtarzałem, że przysięgałem do śmierci bronić polskiego sztandaru – symbolu Armii Krajowej. Pozostałem wierny tym ideałom!

Prawdziwy oddech wolności przyszedł wraz z wybuchem Solidarnościowej rewolucji.

- Ja i inni moi koledzy ujawniliśmy się dopiero wtedy, kiedy powstała Solidarność – opowiada Stefan Tarnowski. – Wcześniej nikt nie miał na tyle odwagi. Walczyliśmy o wolność tego kraju, ale musieliśmy udawać w nim kogoś, kim nie byliśmy. Dziś Polacy są wolni. Mogą z tej wolności korzystać i wyrażać swoje poglądy, mogą poznawać historię, o której wcześniej się nie mówiło. Ale nie zawsze z tego korzystają. Najsmutniejsze jest to, że teraz mało kto o tym pamięta. Nie docenia się tego, co zrobiliśmy – załamuje ręce mężczyzna. – Pamiętam, kiedy wychodziłem z kościoła, a na ramieniu miałem opaskę AK. Wtedy jakaś kobieta powiedziała do dwóch małych chłopców „Popatrzcie na tego pana. Dzięki takim jak on jesteśmy wolni”. Miałem wtedy łzy w oczach.

A dziś?

- Dzisiaj ludzi trzeba namawiać do tego, by wzięli udział w obchodach Narodowego Święta Niepodległości – mówi Stefan Tarnowski. – Kiedy człowiek walczył za tą wolność, przelewał własną krew za ten kraj to boli go fakt, że o tamtych wydarzeniach się nie pamięta.

Na szczęście nie dla wszystkich 11 listopada jest tylko dniem wolnym od pracy. 14-letnia Maja Sadczuk, uczennica drugiej klasy gimnazjum wie, że dzień ten powinien być dla każdego Polaka wielkim świętem. Ponieważ właśnie 91 lat temu Polska stała się wolna.

- O odzyskaniu niepodległości mówiliśmy na historii, ale dla mnie to także historia mojej rodziny, a więc i moja – wyjaśnia Maja Sadczuk. – Moja prababcia pamięta okres walki o niepodległą Polskę i często opowiada mi o tym, jak wiele nasi rodacy musieli wycierpieć, abyśmy mogli dzisiaj żyć w wolnym kraju.

Prababcia Mai wspomina często o tym, jak wraz z rodzeństwem musiała się ukrywać, jak w nocy nie palili w piecu, by dym ulatujący z komina nie zdradził ich obecności, jak często nocowali w lesie, ponieważ nie mogli wrócić do domu.

- W naszym mieście nie ma pomnika upamiętniającego ten ważny okres w naszej historii. Uroczystości odbywają się w Rynku. A przecież, gdyby nie ci, którzy wtedy walczyli i często ginęli za naszą ojczyznę, to być może teraz bylibyśmy przyłączeni do Niemiec i Polski by nie było.

Zdaniem Mai wielu Polaków myśląc o 11 listopada, myśli o dniu wolnym od pracy czy nauki. A nie chodzi tylko o wolny dzień a wolne państwo.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Karolina Wieczorek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Niedziela 19 maja 2024
Imieniny
Celestyny, Iwony, Piotra

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl