Kiedy osoba poruszająca się o kulach czy na wózku inwalidzkim ma do załatwienia urzędową sprawę w wieżowcu – nie ma z tym problemu. Jeśli jednak wydział, do którego musi się udać znajduje się w budynku Starostwa Powiatowego lub w ratuszu – pojawia się problem.
- W ratuszu jest co prawda specjalny dzwonek, ale kilkakrotnie zdarzało się, że nikt się nie pojawił na dole – wspomina Marcin.
Korzysta on także często z basenu przy ulicy Zgorzeleckiej. Jak mówi, sam jakoś sobie radzi z pokonaniem schodów, jednak osoba na wózku czy nawet matka z dzieckiem nie jest w stanie dostać się do góry.
Niestety, takich miejsc w naszym mieście jest wciąż wiele. Zbyt wiele. Załatwienie sprawy na Poczcie Głównej przy ulicy Kaszubskiej czy wizyta w szpitalu powiatowym dla wielu niepełnosprawnych wciąż jest niemożliwa.
- Na szczęście coraz więcej miejsc jednak umożliwia nam korzystanie z nich na równi z osobami zdrowymi. Bolesławiecki ZUS czy Urząd Skarbowy mają już specjalne podjazdy. Podobnie Powiatowy Urząd Pracy czy wiele marketów.
Nie każde miejsce, gdzie dostać się można na wózku wygląda dokładnie tak, jak chcieliby tego niepełnosprawni. Przykładem jest dworzec PKP. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tak, jak trzeba.
- Można dojść na peron czy dostać się tam na wózku jednak jest problem z wsiadaniem czy wysiadaniem z pociągu, ponieważ odległość między peronem a wejściem jest w niektórych przypadkach wciąż za duża. Nie ma specjalnego pracownika do pomocy – mówi Marcin Klimkowski.
O to, jak soje sprawy w urzędach załatwiać mają niepełnosprawni, zapytaliśmy Agnieszkę Gergont, rzeczniczkę Urzędu Miasta oraz Majkę Nowak, rzeczniczkę Starostwa Powiatowego.
- Większość spraw załatwiana jest w biurowcu, który jest w pełni przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych – mówi Agnieszka Gergont. – W Ratuszu znajduje się wydział zajmujący się finansami czy sprawami organizacyjnymi. Na parterze wieżowca znajduje się Biuro Obsługi Interesanta, przez które można się umówić na spotkanie z prezydentem czy jego zastępcami. W takich przypadkach przechodzą oni do biurowca. Natomiast w przypadku osób leżących, urzędnik przyjeżdża do nich do domu.
Podobnego zdania jest Majka Nowak. Ona także zapewniła nas, że osoby niepełnosprawne, które będą chciały spotkać się z przedstawicielami powiatu, mogą umówić się na spotkanie w wieżowcu lub w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, które jest przystosowane do ich potrzeb.
Według Marcina Klimkowskiego problemem jest także zbyt mała liczba tak zwanych kopert, czyli miejsc parkingowych przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych. Zwłaszcza w centrum, gdzie w godzinach szczytu o wolne miejsce naprawdę trudno.
- Ludzi tłumaczą się tym, że stają w tych miejscach tylko na chwilę, bo muszą coś załatwić. Kiedy jednak pytamy ich, czy w zamian za miejsce na parkingu wzięliby także naszą niepełnosprawność – milczą.
Zdaniem Marcina wysokość takiego mandatu jest zbyt niska, a i egzekwowanie pozostawia wiele do życzenia.
- W tej chwili mandat wynosi 500 złotych – mówi Adriana Szajwaj z bolesławieckiej komendy. – Chodzi tu o drogi publiczne. W przypadku tych wewnętrznych policja nie może ukarać mandatem osoby nieuprawnionej do zatrzymywania się na tym miejscu.
Zmiany zachodzące w naszym mieście mają na celu pomóc osobom niepełnosprawnym, głównie tym poruszającym się na wózkach, dostęp do wszystkich miejsc użyteczności publicznej. Potrzeba jednak jeszcze wiele czasu, by Bolesławiec stał się miastem bez barier.