Pracują w Miejskim Zakładzie Gospodarki Komunalnej. Poza zesozenm jeżdżą sprzętem sprzątającym. Kiedy spadnie śnieg, przesiadają się na 20 tonowe zestawy do walki z białym żywiołem. Do tej pracy trafia elita zawodowych kierowców. Wśród nich jest Pan Janusz Kolański. 30 lat za kółkiem. Jak pracował przy odśnieżaniu autostrad, to w ciągu jednej zmiany potrafił przejechać ponad 1000 kilometrów.
- Jest to bardzo trudna, męcząca i do tego precyzyjna robota. Trzeba sporych umiejętności i dokładności, żeby z 2,5 metrowym pługiem przed sobą, lawirować po miejskich ulicach między samochodami, a i tak wszyscy twierdzą, że to za mało. Taka praca. Po prostu trzeba robić swoje. Niestety nie można na każdej ulicy postwaić piaskarki z pługiem – mówi Pan Janusz.
Kierowcy piaskarko-odśnieżarek pracują w systemie 12 godzinnym. Sprzętu na którym jeżdżą, praktycznie się nie wyłącza. Podczas zimy ilość elektroniki, która obsługuje taki zestaw jest tak duża, że często nie wytrzymują akumulatory. Oprócz kierownicy, sprzęgła i hamulca ciężarowego Jelcza, trzeba podczas jazdy płynnie obsługiwać konsolę sterującą pługiem i posypywarką.
- Najtrudniej jest na Osiedlu Kwiatowym. Tam jest prawdziwe rodeo dla nas – żartuje Pan Janusz. - Beztrosko pozostawione samochody uniemożliwiają dojazd do wielu miejsc. Ci sami mieszkańcy później dzwonią do firmy ze skargą, że nie odśnieżyliśmy jezdni przed ich domem – mówi.
Praca zaczyna się zawsze tak samo. Załadunek kontenera, do którego wchodzi 5 ton piachu wymieszanego z solą, sprawdzenie hydrauliki i w drogę. Jeżdżą po ściśle określonych trasach, zarządzanych przez gminę miejską. Piachu wystarcza na około 5 godzin pracy. Jeżeli temperatura spadnie poniżej 8 stopni, wspomagają się jeszcze solanką. To jest roztwór wody z solą. Niestety ze względu na bardzo wysokie koszty, środków chemicznych u nas się nie stosuje. Auto przy pełnym obciążeniu pali 60 litrów oleju napędowego na 100 kilometrów. Dlatego mają specjalne dopłaty do paliwa.
- Jak dojeżdżamy na swój rewir, to pług mamy podniesiony. Wtedy mijani kierowcy mrugają światłami i pukają się w czoło, że tyle śniegu, a my nie odśnieżamy. Wielu ludzi nie rozumie tego, że musimy trzymać się wyznaczonych dróg, należących do miasta. - mówi Janusz Kolański.
Priorytet mają te szlaki, którymi jeździ komunikacja miejska.Później dojazdy do szpitali, a następnie osiedlowe uliczki. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Musimy uważać na studzienki kanalizacyjne, chodniki i stojące na poboczu samochody. Uszkodzenie pługa, to duże koszty naprawy. Niestety czasami dochodzi do wypadków. Na szczęście firma jest bardzo dobrze ubezpieczona.
- Ostatnio mój kolega, który odśnieża zestawem zamontowanym na ciągniku, przerysował osobówkę. Było bardzo ślisko. Nawet on miał problemy. Policja chciała wlepić mu 6 punktów karnych i 300 złotych. Kiedy policjantka wysiadła z samochodu, to się przewróciła, bo było tak ślisko. Kolega pomógł jej wstać. Wtedy nawet władza zrozumiała, że nie ma żartów. Skończyło się na pouczeniu – opowiada Pan Janusz.
Prognoza pogody, to ich najlepszy serial. Kolejne informacje o aurze organizują im pracę, która bywa bardzo stresująca, ale dająca też wiele satysfakcji. Trzeba mieć nerwy ze stali, żeby znosić te wszystkie drwiny ludzi, którzy nie rozumieją na czym to polega. Dla wielu trudno zrozumieć, że nie wszystkie drogi w mieście, są miejskie.