Ma za to dokumenty, które te kwalifikacje potwierdzają. Czy mężczyzna dopuścił się oszustwa? Sprawa trafiła już do prokuratury. Piotr D. został dyrektorem w marcu tego roku. Oprócz tego brał dyżury w szpitalu i zajmował się chorymi. - Sam się do nas zgłosił, kiedy dowiedział się, że tworzymy oddział ratownictwa medycznego – mówi Urszula Fuchs, dyrektor SP ZOZ. - Przyszedł do nas ze szpitala w Zgorzelcu i jak wiem od tamtej pani dyrektor, byli z niego zadowoleni. Miał wszystkie potrzebne dokumenty potwierdzające kwalifikacje. Nie sprawdzałam ich legalności grafologicznie. Od rzecznika Śląskiej Izby Lekarskiej, który sam do mnie zadzwonił dowiedziałam się, że jest poszukiwany. Od razu zawiesiłam go w obowiązkach i skierowałam doniesienie do prokuratury, aby ta zweryfikowała jego kwalifikacje.
Dyrektor Fuchs podkreśla, że Piotr D. poszukiwany jest w związku z „jakimiś” czynami popełnionymi na terenie Polski, ale sprawy te nie dotyczą Bolesławca. - Tu podejmował właściwe decyzje, nie wyrządził ani szpitalowi, ani pacjentom krzywdy – mówi Urszula Fuchs. - Wiele jego pomysłów będziemy realizować.
Urszula Fuchs ma nadzieję, że afera szybko się skończy. - Piotr D. zadzwonił dzisiaj do mnie, powiedział, że jest w izbie lekarskiej i wyjaśnia sprawę – mówi. - Czekam na pisemne wyjaśnienia ze strony izby, o które poprosiłam. Mam nadzieję, że Piotr D. jest niewinny i będzie mógł wrócić do pracy. Sądzę, że wszystko wyjaśni się za dwa, trzy dni.
Od pierwszego dnia pracy Piotr D. zaczął podejmować kontrowersyjne decyzje, które miały rozbić – jak to sam określał – lokalną, lekarską klikę. Niezadowoleni medycy zarzucali mu m.in. właśnie brak kwalifikacji, a konkretnie specjalizacji II stopnia, którą doktor D. mieć powinien, aby zajmować dyrektorskie stanowisko. W Naczelnej Izbie Lekarskiej Piotr D. znany jest jako lekarz wykonujący zawód bez ograniczeń. W internetowym – dostępnym dla wszystkich pacjentów – wykazie nie ma ani słowa o chociażby pierwszym stopniu specjalizacji nabytym przez D.
Do sprawy wrócimy.