Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Psie macierzyństwo

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Zarośnięte od dziesiątków lat drzewami i pokrzywami ruiny dawnych cegielni, leśniczówek i startych z powierzchni ziemi śródleśnych gospodarstw wyglądają bardzo tajemniczo i romantycznie. Prowokują też wszelakich łazików do podejmowania prób bliższego ich poznania.

Niestety, czasami potrafią także skrywać niespodzianki groźne dla nieostrożnego wędrowcy, który zaciekawiony znalezionymi resztkami ludzkich budowli zbyt niefrasobliwie stara się je spenetrować. Zmurszałe stropy piwnic, przysypane warstwą ceglanych resztek, w najmniej oczekiwanym momencie mogą runąć pod ciężarem człowieka, a zionące stęchłą wilgocią studnie zmienić się w śmiertelną pułapkę.

Niegdyś do stosunkowo niewielkiego i płytkiego, wybetonowanego zbiornika po dawnym szambie, zachowanym przy resztach puszczańskiego obejścia, wpadł mały dzik. Gdy go tam znaleziono, zwierzę zapewne już od kilku dni bezsilnie miotało się w ciasnym więzieniu. Podrośnięty warchlak miał bowiem poobcierane boki i pokaleczone nogi. Przerażony widokiem ludzi, po narzuceniu na rachityczne ciałko jakiejś kurtki, mimo osłabienia wierzgał okrutnie maleńkimi rapetkami, nie licząc najprawdopodobniej w kabaniej głowie na ocalenie… Wypuszczony opodal betonowej pułapki, bez kwiknięcia podziękowania chwiejnym truchtem podążył do zbawczego cienia młodnika.

Bardziej stresujące dla człowieka było natomiast spotkanie z wielką suką, przypominającą wyglądem wilczycę. Pojawiła się nagle jak duch na leśnej ścieżce, prowadzącej do ruin cegielni - i wszystko wskazywało na to, że nie zamierza ustąpić miejsca idącemu coraz wolniej w jej kierunku globtroterowi. Groźne warczenie samicy nie wróżyło spokojnego zakończenia incydentu. Co gorsza, z oddalonych nieco od trawiastej przecinki krzaków dobiegały odgłosy dobitnie świadczące, że psów jest więcej. Najprawdopodobniej były to na wpół zdziczałe kundle, włóczące się po borach i siejące spustoszenie wśród słabszych mieszkańców kniei.

Dorodna suka przez chwilę obnażała kły, po czym przerażające bulgotanie w jej gardle przeszło w cichy skowyt, przypominający jęk zranionego zwierzęcia. Nieszczęsny wędrowca nawet nie zauważył, że od kilku minut stoi jak wmurowany. W międzyczasie także poszczekiwania w zaroślach ucichły. Psia przewodniczka przyglądała się teraz badawczo wystraszonemu intruzowi, a w jej oczach mignęło nawet coś na kształt drwiny. Najbezczelniej wyciągnęła przednie łapy, wygięła w pałąk grzbiet i legła spokojnie na ściółce. Nie było na co czekać, należało wykorzystać moment i podjąć sromotną próbę odwrotu.

Niestety, już pierwszy krok do tyłu wywołał za plecami ciche warczenie. Wystarczył rzut oka przez ramię by dostrzec dwa siedzące na trawie przecinki psy. Suka podniosła się i niespiesznie zaczęła wędrować w kierunku spoconego z emocji człowieka ale – o dziwo !- wymachując przyjaźnie ogonem !

Podeszła całkiem blisko i rozpoczęła dokładne obwąchiwanie. W tym momencie od strony ruin dobiegło piszczenie szczeniaka. Samica jak podcięta biczem rzuciła się w jego kierunku, a po chwili z miejsca, gdzie pobiegła rozległo się jej rozpaczliwe wycie. Tym razem lęk przed kolejnym spotkaniem z przywódczynią leśnych kłusowników okazał się słabszy od ciekawości…

Wkrótce też rzecz się wyjaśniła. Wśród pagórków rozbitych cegieł, porośniętych bujną zielenią, ział otwór prostokątnej studzienki kanalizacyjnej. Przy nim nerwowo biegała psia matka, od czasu do czasu usiłując sięgnąć pyskiem w głąb loszku. Kiedy jej przednie łapy zaczynały zjeżdżać w dół. wycofywała się i rozpaczliwie wyła. Na widok nadciągającego człowieka ufnie podeszła do niego nie zdradzając żadnych złych zamiarów. Gdy ten zbliżył się w jej towarzystwie do krawędzi pułapki, na dnie studzienki dostrzegł małego szczeniaczka. Podobnie jak szambo dla dzika, również i ta dziura okazała zbyt głęboka, by suka mogła wyciągnąć z niej potomka. Jednak dla człowieka wyjęcie pieska nie stanowiło już problemu.

Naprawdę trzeba było zobaczyć radość i bezgraniczną psią miłość, z jaką suka powitała maleństwo. Bardzo szybko też obydwoje znikli w krzakach.

Myśliwi zapewne powiedzą – w ten sposób ocalono jeszcze jednego leśnego kłusownika. Być może, jednak tym razem warto było. Choćby właśnie tylko po to, by poznać ogrom przywiązania zdziczałej suki do potomka…

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Niedziela 19 maja 2024
Imieniny
Celestyny, Iwony, Piotra

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl