W urokliwej Osiecznicy ta dziedzina produkcji była na tyle ważna dla wspomnianej wsi jak i jej okolicy, że dość obszerna wzmianka o papierni, dzierżawionej przez Steffena Windtera, znalazła się już w roku 1585 w jednym z historycznych dokumentów.
W sierpniu roku 1786 istnienie dwóch takich zakładów odnotował w swoim dzienniku wędrujący przez Osiecznicę podróżnik. Zwrócił on też uwagę na doskonałą jakość ich produktu. Trudno więc dziwić się temu, że „saski” papier z tych wytwórni - mimo wyraźnego zakazu - rozprowadzano bezceremonialnie po całym Śląsku.
W latach 1880 – 1883 pracowała w Osiecznicy papiernia, należąca do firmy Huttenmuller &Comp. z Ławszowej. Nie prosperowała jednak wtedy zbyt dobrze, maszyny były mocno wyeksploatowane, od dawna nie wprowadzano też nowych technologii. Tak kiepsko radzącej sobie manufakturze groziła likwidacja, jednak ratunkiem dla upadającego zakładu okazała się firma Reimann & Thonke, która została kolejnym dzierżawcą obiektu. Mianowany nowym dyrektorem niejaki Lintner doprowadził do odrodzenia papierni. Zapewne jego zasługą było sprowadzenie wielu nowych urządzeń i maszyn. W pierwszej połowie XX wieku fabryka ta o sile 3100 koni mechanicznych, produkująca dodatkowo tekturę i karton, nazywała się Klitschdorfer Schlesische Pappenfabrik in Wehrau
Duża papiernia z wieloma najnowocześniejszymi na owe czasy urządzeniami – w tym własną elektrownią wodną, rozległymi halami do przygotowania produkcji i wielkimi placami składowania drewna funkcjonowała przed druga wojną światową w Przejęsławiu. Należała ona do Brytyjczyka. Po dawnym zakładzie pozostało wiele zabudowań, żelbetonowa konstrukcja jazów z przepustami wodnymi, na których górnej części wylano pomost umożliwiający obsługę poszczególnych zastaw, oraz charakterystyczny, wysoki komin z jasnej cegły, górujący nad okolicą. Obiekt posiadał bardzo przestronne hale, w części wyposażone w cementowe, zamknięte galeryjki wartownicze ze strzelnicami.
Przez jakiś czas wykorzystywano go jako duże magazyny, których funkcjonowanie zakończył wielki pożar. Potem wszystkie te zabudowania niszczały, od wielu lat jednak - dzięki zapobiegliwości i pracy bolesławieckiego przedsiębiorcy – prąd wytwarza tam ponownie niewielka elektrownia wodna. Jej pracę umożliwiają między innymi stare, ale odnowione urządzenia jazu. Cały system podnoszonych zastaw, wyremontowane, betonowe obrzeża kaskad i inne budowle są zabezpieczone przed dewastacją i popadaniem w ruinę.
Szczególną pamiątkę po okresie wojny, w czasie której zatrudniano tam również robotników przymusowych obojga płci, przywleczonych także z Polski, stanowi niewielki betonowy „bunkierek” - schron wartowniczy wykonany w kształcie walca i przykryty charakterystycznym stożkiem, cementową „czapą”.
Dość zawiła była historia małej papierni, pracującej w Ławszowej. Na Kwisie w okolicach wsi i wzniesienia, zwanego Bramberg, działał tam bowiem wcześniej uruchomiony w dawnych czasach młyn wodny. Nie zachowały się jednak na jego temat bardziej szczegółowe informacje. Miał on być własnością jakiegoś konwiktu, można więc z dużym prawdopodobieństwem domniemywać, że chodziło o nowogrodziecki klasztor Magdalenek.
Obiekt spłonął w roku 1845, po czym odtworzono go w oparciu o nowoczesną konstrukcję, wykonaną głównie ze stali. Odbudowany młyn w roku 1853 kupił Filip Huttenmuller, pochodzący z Hesji – Darmstadt. 13 marca na mocy decyzji urzędu królewskiego w Legnicy stał się on naturalizowanym Prusakiem. To właśnie Huttenmuller przekształcił młyn w papiernię i wykorzystał wody do produkcji tego materiału.
Gdy Filip Huttenmuller zmarł w 1864 roku, jego majątek został poddany subhastacji. W dniu 19 września 1865 roku nowym właścicielem dóbr stał się hrabia zu Solms, który wydzierżawił zakład pras synowi założyciela, także Filipowi Huttenmullerowi. Niewiele jednak wiadomo o działalności firmy w tym okresie, a zwłaszcza o produkowanym w niej pełnym asortymencie.
W Świętoszowie, posiadającym wcześniej swoją papiernię, stosunkowo późno, bo w latach trzydziestych dwudziestego wieku uruchomiono również fabrykę tektury. Miała ona niewątpliwie znaczenie dla tej miejscowości, ponieważ zatrudniała ponad dwudziestu pracowników.
Dzisiaj tradycje „papiernicze” w powiecie bolesławieckim niemal całkowicie wygasły. Warto jednak wiedzieć, że swego czasu produkcja tego pożytecznego materiału cieszyła się i na tym terenie sporym wzięciem …