Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk


Noworodek z Huty

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Istnieją przerażające zdjęcia i filmy dokumentalne, wykonane w latach ostatniej wojny przez zwyrodniałych zbrodniarzy, utrwalających na fotografiach i celuloidowej taśmie swoje nieludzkie czyny.
 Noworodek z Huty

Popełniane na zapleczu frontu, w obozach koncentracyjnych, w czasie pacyfikacji i egzekucji.

Po zdobyciu panowania nad światem zapewne miały one być dla potomnych świadectwem gorliwości ich ojców, dziadków – a może mężów lub braci - w służbie śmierci…

Jako rzekomi „nadludzie” nie sądzili, że materiały te staną się kiedykolwiek dodatkowym oskarżeniem. Niestety, wielu spośród faszystowskich siepaczy nigdy nie poniosło żadnej kary za istoty, zakatowane przez nich w pokojach przesłuchań, zamęczone w kacetach, zabite podczas równania z ziemią polskich wsi i miast, w trakcie zsyłek i pracy w morderczych warunkach…

Straszny, barbarzyński czas budowy w Łące huty miedzi, mającej służyć hitlerowskiej Rzeszy, nie został utrwalony na kliszy ani papierze fotograficznym. Przynajmniej nie są znane takie dokumenty. Ale obrazy z tamtych ponurych dni istnieją zachowane w pamięci doktora Edwarda Horoszkiewicza.

To właśnie on jako 5-letni malec wraz z matką i ojcem przyjechał wagonem towarowym do niemieckiego Wiesau. Odbyta przez niego 12 września 2008 roku wędrówka po miejscach dawnej, dziecięcej Golgoty wyzwoliła wiele bolesnych emocji, pozwoliła też uczestniczącym w tej smutnej eskapadzie osobom na poznanie kolejnych dramatycznych wydarzeń z lat 1943 - 1945. Wtedy to Polki i Polacy, zatrudnieni przy budowie huty wykonywali prace, których tempo, organizacja i uciążliwość przypominały epokę głębokiego niewolnictwa.

Wygłodzeni ludzie harowali niemal bez odpoczynku, a ich wycieńczone do granic możliwości organizmy traciły wszelką odporność. Pozbawieni w istocie opieki medycznej nieszczęśni robotnicy szybko zapadali na zdrowiu. A jednak w tak skrajnych okolicznościach w budowanej hucie doszło do rzeczy niezwykłej. Jakby na przekór panującej wokół tragedii i widma śmierci przyszło tam na świat dziecko.

Zdarzyło się to, gdy wszyscy czuli już nadchodzący koniec „tysiącletniej Rzeszy”. Entuzjazm Niemców, w ekstazie ryczących wcześniej „sieg heil!” na cześć swojego fuhrera topniał wprost proporcjonalnie do odległości, w jakiej znajdował się front. Gorliwi dotychczas nadzorcy, katujący dotychczas swoich niewolników - zaczynali teraz przynosić im kanapki i bezczelnie przypominać, jacy byli dobrzy dla swoich ofiar. Kiedy rozpoczęły się bóle porodowe, do wnętrza brudnego baraku, gdzie leżała nasza ciężarna rodaczka raczył przyjść sam lagerfuhrer. Tak go powszechnie określano, natomiast nie zapamiętano jego nazwiska ani imienia. Był osobnikiem w średnim wieku, noszącym czarną przepaskę na jednym oczodole. Słysząc przeraźliwy krzyk cierpiącej kobiety zdecydował się wezwać pomoc. O dziwo, przyjechał samochód, którym odwieziono ją do szpitala w Bolesławcu.

Tam na świat przyszła córeczka, której nadano imię Halina. Po porodzie bezzwłocznie dostarczono matkę z niemowlęciem do baraku. Potworne warunki higieniczne spowodowały infekcję. Polka dostała wysokiej gorączki, a na jej ciele pojawił się ropień. Do majaczącej, półprzytomnej niewolnicy przychodziła od czasu do czasu ze wsi jakaś Niemka, którą robotnicy nazywali felczerem. Mimo okropnych warunków matka i córeczka przeżyły.

Gdy nadeszło wreszcie uwolnienie, rodzice opatulili dzieci znalezionymi pierzynami i różnymi szmatami, sadzając je w zdezelowanych, czterokołowych rolniczych wózeczkach. Wymizerowani ludzie natychmiast wyruszyli w drogę, by być jak najdalej od miejsca, gdzie spędzili najgorsze chwile swojego życia.

Pieszo doszli aż do Ścinawy. Tam w trakcie noclegu w opustoszałym, dużym domu do wnętrza budynku wtargnęli żołnierze rosyjscy. Jak się rano okazało, wyciągnęli jedną z Polek i brutalnie ją wielokrotnie zgwałcili. Przerażone najściem pozostałe kobiety wysmarowały sobie twarze sadzą i pobrudziły włosy, by wyglądać starzej i bardziej odrażająco. Zmusiły też do płaczu własne dzieci, w ten sposób zniechęcając podpitych „wyzwolicieli” do dalszego poszukiwania ofiar „sołdackiej” zabawy.

Maleńka istota, swoje życie zaczynająca jako dziecko niewolnicy w Wiesau koło Bolesławca, przetrwała te wszystkie straszne momenty, nie rozumiejąc wtedy na szczęście niczego, co się wokół niej działo. Żyje dzisiaj w Poznaniu. Ale wszyscy ci ludzie, tak ciężko doświadczeni przez wojnę, doznają obecnie szczególnej goryczy, gdy słyszą obłudne, podłe wystąpienia różnych Erik i jej podobnych „skrzywdzonych”. Poraża ich bezczelność potomków tych, którzy byli winni rozpętania wojny i zgotowania światu niewyobrażalnych cierpień. Nie rozumieją też, dlaczego tylko rzadko z najwyższych szczebli władz naszej Ojczyzny słychać dobitną odpowiedź na cyniczne zarzuty, płynące choćby zza zachodniej granicy…

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Niedziela 19 maja 2024
Imieniny
Celestyny, Iwony, Piotra

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl