Za taki uważano Dolny Śląsk. Wykorzystywano więc tu przede wszystkim opróżniane bezpardonowo hale już istniejących fabryk, których wytwórstwo nie było nastawione wprost na produkcję wojenną, wznoszono także pośpiesznie nowe zabudowania i adaptowano ukryte pod ziemią chodniki nieczynnych kopalni, przekształcając je w pomocnicze warsztaty. Kierowano także tysiące więźniów zarówno „macierzystego” obozu koncentracyjnego Gross-Rosen - jak i jego filii - do morderczej pracy : drążenia w litej skale tuneli i pieczar, do których niezwłocznie wstawiano obrabiarki.
Doskonałe warunki do uruchomienia zakamuflowanej produkcji na potrzeby wojska gwarantowały przepastne dolnośląskie lasy, w tym wielkie połacie nadbobrzańskich i nadwkwiskich borów. Przy tym niezwykle sprzyjającą okoliczność tworzyło istnienie gotowych, przecinających je potrzebnych nitek komunikacyjnych – szlaków kolejowych.
Między innymi powstały wtedy w granicach obecnej gminy Gromadka zabudowania rozległej manufaktury, od nazwy pobliskiej leśniczówki określanej na niemieckich mapach mianem Kretschamberg - Karczmarka.
Dzisiaj - po dziesiątkach lat, jakie upłynęły od zakończenia drugiej wojny światowej - prawdziwego przeznaczenia zrujnowanych obecnie doszczętnie obiektów dociekać można głównie na podstawie zachowanych w terenie ich mizernych pozostałości - i tylko w minimalnym stopniu w oparciu o poważne źródła. Jeśli bowiem nawet w mozolnie tropionych materiałach historycznych można odszukać jakąś skromną, niewiele wyjaśniającą wzmiankę o tajemniczym Kretschambergu, to w istocie informacje na temat prowadzonej tam produkcji właściwie nigdzie nie występują. Wyjątek stanowi monografia miasta Bolesławca wydana w roku 2001, która zawiera lakoniczny zapis, iż w rejonie Karczmarki funkcjonowały „zakłady produkujące amunicję”.
Niestety, nawet w tym opracowaniu, dziele licznych, znamienitych autorów, brak jest podania źródła pochodzenia wspomnianej wiadomości. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ów domniemany zakład zbrojeniowy nie został ujawniony po wojnie w cywilnych spisach obiektów przemysłowych, przejmowanych przez polską administrację, znajdujących się choćby w archiwach Okręgowej Izby Likwidacyjnej we Wrocławiu. Co więcej - nie ma go także w odszukanych źródłach wojskowych.
Wśród obiektów przejętych przez Wojsko Polskie w roku 1956 roku co prawda widnieje zapis : „Karczmarka (garnizon Strachów) – d. woj. legnickie, ob. woj. dolnośląskie, pow. Bolesławiec, gm. Gromadka; samodzielna baza paliw (41 tys. m3), bocznica kolejowa, powierzchnia: 178 ha”. Mówi on jednak o innym miejscu, niż teren kryjący wśród dorodnych drzew resztki murów dawno startej z powierzchni ziemi niemieckiej leśniczówki i zlokalizowanych w jej pobliżu ruin Kretschambergu.
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, iż zasadniczy powód istnienia owej „dziury informacyjnej” – występującej także w odniesieniu do części innych, zlokalizowanych na Dolnym Śląsku poniemieckich kompleksów wojskowych – stanowi fakt, że zabudowania Karczmarki zostały w trakcie ostatnich miesięcy wojny zajęte przez Armię Czerwoną, która następnie przez długie lata rządziła niepodzielnie nimi i otaczającym je ogromnym obszarem leśnym.
Zapewne tajemnicza fabryka najpierw była miejscem pozyskania „trofiejnych” urządzeń i zastanego w niej wyposażenia, po czym stosunkowo krótko stanowiła sowieckie koszary, wreszcie - po przeniesieniu wszystkich żołnierzy do pobliskiego Trzebienia lub może Świętoszowa - budynki porzucono …
Nadal jednak ich popadające w coraz większą ruinę, właściwie niedostępne dla przeciętnego zjadacza chleba mury obejmował zamknięty obszar poligonowy. Ostatecznie dopiero w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku dobiegło końca z górą półwieczne władanie tym terenem przez Sowietów. Ale po dzień dzisiejszy ich powojenna obecność w Polsce jest utrudnieniem, dającym się odczuć nie tylko w trakcie współczesnych poszukiwań szczegółowych informacji o dawnej, niemieckiej produkcji zbrojeniowej w Karczmarce.
Za to obecnie można tam wygodnie dojść leśnym traktem, wybiegającym z Krzyżowej…